Hej, hej!
Dziś dokonałem rzeczy niebywałej (za taką ją miałem jeszcze wczoraj) - obejrzałem wreszcie Happy Go Lucky! Miałem chyba pięć podejścia. Najpierw na dwie pary oczu, ale towarzysząca mi para oczu zasypiała - i to za każdym z dwóch podejść! No i wiecie, dalej się już nie ogląda tylko się ogląda to zaśnięte, leżące obok, bo takie fajne... Chyba, że nie fajne... Ale nie wiem, bo obok mnie było fajne leżące, ale pewnie jak niefajne, to można takiemu wziąć i choćby coś namalować na twarzy i już będzie fajne
Więc to były dwa podejścia, chociaż nie zaczyna się zdanie od "więc".
Potem próbowałem na jedną parę ócz, czyli samemu. Alem zasnął! i to jeszcze szybciej niż niesamemu!
Czyli trzecie podejście.
Potem jak już wiedziałem, że się na tym filmie tak fajnie zasypia, to spróbowałem wykorzystać go praktycznie - nadał się! Zasnąłem, choc wszystko przeszkadzało mi zasnąć - super film!
Zatem czwarte.
A dziś, chociaż przyznam, że miałem nadzieję na małą drzemkę - nic z niej nie wyszło.
O rany! Zobaczyłem cały film, a jaki on fajny!
To prawda, że na początkumoże wydać się trochę - jak to czasem mawiam: mencuncy, ale...
nie ulegajmy przedwczesnym niepokoją i bądźmy jak stare wróble, które stracha się nie boją. Bo jes coś wartego spędzenia całych 150 minut przed ekranem (nie śpiąc, rzecz jasna

). To coś to ludzie i ich światy pokazani w tym kameralnym obrazie. Widzimy ich - ot, przelotnie, powierzchownie, ale wystarczająco żeby zrozumieć kawałek historii, którą niosą. Począwszy od małego chłopca ze szkoły podstawowej, przez bezdomnego jąkałę i młodą przyszłą mamę, po Scotta. Zaskakujące jest w jaki sposób przygląda im się bohaterka, która została okrzyknięta nowym wcieleniem Amelii, choć ja bym się tam z takim porównaniem nie wyrywał. W gruncie rzeczy o niej samej wiemy z tego obrazu najmniej. Nie posiadamy żadnych informacji o tym co ukształtowało ją i jej (czasem irytujące brakiem powagi) podejście do życia. Wiemy o powodach zachowań spotkanych przez nią postaci, a co z nią?
Wiecie, ja mam taki pomysł, że ona jest metaforą, albo personifikacją...
Dobrego losu, Siły Sprawczej, bo Pana Boga, to nie - jakby to - taki niepoważny, a może właśnie... W tym jej spoglądaniu na ludzi jest wiele rzyczliwości, ale nie ma w niej mesjańskich zapędów do zbawiania świata. Ot, przechadza się wśród osobliwości i jeśli może - działa. Jeśli nie - nie. Ale w żadnym momencie nie ma w niej ciężaru oceny, znaczenia, moralności...i jest to jakis boski pierwiastek.
Polecam. Jeśli pośniecie nie poddawajcie się. Naprawdę warto zobaczyć!